podróż

Zwykle celem, a właściwie pretekstem moich podróży są mecze piłkarskie, zawsze jednak staram się nie przyjechać na sam mecz a pobyć chociaż dwa dni, coby chociaż delikatnie musnąć atmosferę miejsca w którym przebywam.
Tak było i tym razem. Podróż rozpoczęliśmy w Warszawie w pociągu Warszawa-Budapeszt. Straszliwie zdziwił mnie brak warsu no ale cóż, przez 12 godzin musieliśmy zadowolić sie batonikami od konduktora i parszywym hamburgerem na dworcu w Katowicach :)
Wg. rozkładu w Budapeszcie mieliśmy ok 3-4 godzin wolny ze względu na następny pociąg. Sadziłem że uda nam sie zjeść jakiś pyszny madziarski obiad i popić tokajem przy okazji szybko oblatując miasto, niestety jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, pociąg opóźnił sie o dokładnie 3 i pól godziny w związku z czym biegiem udaliśmy sie po jakieś jedzenie, wymieniłem trochę pieniędzy na jakieś forinty, po czym od razu je zgubiłem.
Na szczęście w takich sytuacjach można liczyć na sprawdzonych ludzi.
po 10 minutowym zwiedzaniu dworca udaliśmy sie do odjeżdżającego juz pociągu do Belgradu.

ps. aha przy dojechaniu do Budapesztu ocyganił nas cygan na 9000 forintów sprzedał nam wódkę na myszach i dwa ciepłe piwa....pamiętajcie by nigdy nie bratać sie z cyganami na kacu...my byliśmy na lekkim kacu co prawda nie on, ale niesmak pozostał.

Komentarze (0)