w Drodze powrotnej było równie wesoło, mianowicie na Słowacji, lokomotywa sie rozerwała :) dobrze ze jechaliśmy wolno bo doszło by do tragedii, czekając na inna lokomotywę, zaprzyjaźniliśmy sie z pewnymi studentami ktorzy wracali z Nowego Sadu goszcząc ich kupiona w Belgradzie śliwowica domowej produkcji (czyli po prostu bimbrem ze śliwek) mocne cholerstwo sponiewierało biednych studentów, a ja zakochałem sie w Słowaczce która mogła być moją matką, ale zostawmy to :)