coż powrót był o tyle zabawny że pogubilismy sie na lotnisku i nawołowywalismy sie mikrofonami, tak wiec kazdy nas na lotnisku w hurghadzie zna, tym razem nie pilismy alkoholu z wiadomch względów i to okazało sie byc też nie za dobrym pomysłem, gdzyż tuż przed lądowaniem w Polsce była taka mgła, że po wylądowaniu chcielismy niesc kapitana na rękach. ogolnie rzecz biorąc było takie mleko ze samolot mimo iz sa tam cuda twchniki troche za mocno podszedl do guntu i tak jeb... nelismy w ziemie ze wszyscy podskoczyli, ale coz warto było, co nas nie zabije to nas wzmocni, to mnie wzmocniło w poczuuciu ze zamiast samolotu lepszy jest pociąg.